Post ten wziął się stąd, że jakiś czas temu zaczęły podobać mi się
niecodzienne kolory włosów. (Takie stonowane lub pastelowe,
a nie takie, co walą po oczach z odległości kilometra. ;) )
Ogólnie Polska jest dosyć zacofana, jeżeli chodzi o modę i alternatywy dla wyglądu;
większość ludzi wygląda bardzo podobnie.
Ale ostatnio na ulicach coraz częściej widzę dziewczyny (lub babcie xD)
z niecodziennymi kolorami włosów, co cieszy moje oko (górują głównie turkuse i fiolety/róże).
Chyba najbardziej podobają mi się włosy lawendowe i białe,
jednak raczej sama się nigdy nie przefarbuję na "zwariowany" kolor,
bo chyba by mi to po prostu nie pasowało.
Jednak myślę, że o ile teraz jest to (przynajmniej u nas) rzadkie, to za 10-15 lat
stanie się to normą, i niebieskie bądź zielone włosy nie będą już nikogo dziwić.
Z tego co wiem, to taki kolor włosów można osiągnąć tonerem lub zwyczajną farbą do włosów (za granicą są dostępne bez większych problemów, więc na Ebayu też), jednak po tonerze kolor utrzymuje się znacznie krócej, bo od 1 do 10 myć (zależy od samego tonera jak i porowatości naszych włosów). Trzeba się też liczyć z tym, że podczas wypłukiwania, kolor może się nieco zmienić, a do tego zafarbować nam skórę/ubrania. Toner oprócz tego lubi się kruszyć.
Dlatego jeżeli chcecie wybrać farbowanie tonerem, to naprawdę lepiej zainwestować jest w ten droższy (za 25 - 40 zł), żeby efekt końcowy wyglądał lepiej. Oto przykładowe sklepy z tonerami:
tu i
tutaj.
Jeżeli natomiast chcemy farbować włosy na jaśniejszy odcień niż nasz naturalny, musimy nasze kudły najpierw rozjaśnić, co bardzo niszczy włosy (niszczy doszczętnie ich naturalny pigment, przez co stają się suche, kruche, matowe itp.).
Jeżeli już naprawdę chcecie rozjaśnić włosy i nic Was przed tym nie powstrzyma, to warto zorientować się w metodach, które przyniosą mniejsze szkody włosom, jak np.
seria płukanek rozjaśniających.
Rozjaśniające właściwości na naszych włosach mają też miód i rumianek.
Ostatnio w internecie spotkałam się też z metodą farbowania kosmyków przy użyciu
kolorowej bibuły albo suchych pasteli, jednak tych metod nikomu (a szczególnie osobom, których włosy są suche/puszące się, bo tarcie o nie tylko pogorszy sparawę!) NIE POLECAM .
Są krótkotrwałe (do 1 mycia), a bardzo niszczą strukturę włosa (sprawiają, że łuski włosów się odchylają).
Kupiłam sobie ostatnio parę kolorowych pasemek (czuję ostatnio potrzebę małego
eksperymentowania ze swoim wyglądem).
Zastanawiam się, czy by sobie nie pofarbować samego spodu włosów na czarno
(wolałabym biały, no ale, tak jak pisałam o tym wyżej,
nie podoba mi się konieczność rozjaśniania włosów).
Z vlogerek, które oglądam, dwie mają niecodzienne kolory włosów.
Mam nadzieję, że post się podoba i będzie dla kogoś pomocny. :)
Jaka jest Wasza opinia na temat kolorowych włosów?
Wolicie jednolity kolor, ombre, czy misz masz tęczowych pasemek?
Przefarbowałybyście się np. na niebiesko albo różowo?