Wymienianie listów z Japonką zaowocowało dla mnie w małą, słodką niespodziankę w postaci japońskich słodyczy. :)
Dostałam grejpfrutowe żelki firmy meiji, coś podobnego do draży, co nazywa się Kyoro-chan firmy Morinaga, i czarną czekoladę meiji.
Żelki o smaku grejpfruta smakowały jak... grejpfrut! :D Czyli dosyć kwaśne.
(Jestem wielkim żelko-loverem!)
Kyoro-chan smakowały około-czekoladowo, ale nie wiem, jaki to właściwie miał być smak (raczej nie orzechowy). xD Pod koniec (jak się je dłużej potrzymało rozgryzione) fajnie się rozpływały w ustach.
Fanem ciemnej czekolady nie jestem, także czekoladą podzieliłam się z mamą. :)
A w ramach rewanżu wysyłam Japonce Princessę kokosową, Prince polo, draże Korsarz i kisiel.
Skoro jestem już w temacie słodyczy, to oto zapowiedź mojego eksperymentu (jakże trudnego):
Przez cały listopad nie zjem żadnych słodyczy (normalnie wcinam je co 2-3 dni), żeby sprawdzić, czy po tym miesiącu ubędzie mi cokolwiek w talii i biodrach. Trzymajcie za mnie kciuki!!